Strony

sobota, 9 kwietnia 2016

JAK NIE ZWARIOWAĆ Z "BOLĄCYM" DZIECKIEM W DOMU...

Wiesz dobrze, że zajmowanie się dzieckiem to nie łatwizna. Jak nie jeść to pić. Jak nie siku to kupa. Mama daj to, daj tamto. Mama pobaw się ze mną. Czasem nie ma nawet kiedy zjeść, albo przynajmniej zrobić łyka czegokolwiek, żeby nabrać sił na kolejne okrzyki jakie towarzyszą zabawie z dzieckiem. A o posadzeniu tyłka na kanapie choć na kilka minut można zapomnieć na cały dzień. Tym bardziej jeśli Twoje dziecko cierpi bardzo z powodu bólu czegokolwiek lub chociażby z powodu wydawało by się zwykłego przeziębienia jak przypadku mojej Patrycji. I nie wiem czy to zawsze tak jest, czy tylko czasami, że zaczyna się od jednego bólu i jakoś dziwnie szybko roznosi się wszędzie.
Patrycje przez ostatnie 3 dni bolała już głowa, noga, pupa, kolano, czoło. I wszystko jednocześnie. A i jeszcze opuszek paluszka, którym dotknęła do gorącego garnka Ale tak to jest jak mama mówi nie wolno, bo gorące i będzie bolało. Pozostaje mi mieć nadzieję, że ma nauczkę na przyszłość i będzie pamiętała, że takie zabawy nie kończą się fajnie dla niej...
Do całego tego nieszczęścia jakie spotkało moje dziecko dochodzi jeszcze tęsknota za dziećmi ze żłobka. Kilka razy dziennie słyszałam i dziś też opowieści o każdym ulubionym koledze. Mama Cysiek, strasy ( i pokazywanie co i jak się dzieje), mama Batek gryzie (na całe szczęście już bez demonstracji, bo był taki czas, że próbowała gryźć, oczywiście mnie). Mama Buno. Mama Ejyk. Mama Alan. Czy Twoje dziecko też zna tylko dzieci przeciwnej płci.? Bo ja odnoszę wrażenie, że moja córka zna tylko samych chłopaków. Ciekawe czy to jakaś wróżba na przyszłość?!

Nie będę udawała, bo i po co, że chore dziecko w domu to radość. Wszelkie próby zabaw skutkowały tylko na chwilę. Może to kwestia kiepskiego samopoczucia, a może tego, że wszelkie zabawki ze swojego pokoju Patka ma już w jednym paluszku. A kupowanie czegoś na cito mnie nie napawa radością, ale też nie widziałam jakiejś szczególnej potrzeby.
Nie ukrywam w połowie dnia zależało mi choć na małej chwilce wytchnienia. Tym bardziej, że Patrycja dziś nie spała. Trochę czasu mi zajęło zanim wpadłam na pomysł co mogłoby mi dać to upragnione wytchnienie a Patce zapewnić zajęcie a jednocześnie frajdę. I jak to bywa w takich przypadkach proste rozwiązania są najtrudniejsze. A wystarczył stół, 2 koce, poduszka. Dwie minuty i zrobione, a zabawy na ładnych parę godzin. Co nie znaczy, że ja miałam tyle samo czasu dla siebie do wykorzystania. Patka zafascynowana nowym domkiem, po znosiła lalki, które później zaprosiła na herbatkę. Ja również dostąpiłam zaszczytu skosztowania wszystkich dobroci jakie przygotowała moja córka ;) Dane mi było nawet za namową mojej pierworodnej zmrużyć jedno oko co miało znaczyć, że śpię.

Podsumowując, zrobiłam dziecku frajdę na całe po południe i kawałek wieczoru. Z tego czasu miałam dla siebie raptem parędziesiąt minut. Starczyło na zrobienie obiadu i zjedzenie tegoż że. I wszystko zaczęło się od nowa. Mama choć. Mama pać. Mama lala itp. Przyznam że rzadko się to zdarza, ale dzisiaj nawet herbatę piłam w biegu. A moje uszy marzą o nocy i o ciszy jaka jej towarzyszy.
I tak Patka o 21ej pójdzie spać, a ja mimo zmęczenia z uśmiechem na ustach będę wspominała radość swojego dziecka z dzisiejszej wspólnej zabawy.

Pewnie też dwoisz się i troisz, żeby zapewnić swojemu maluchowi zajęcie by móc wyrwać w ciągu dnia chociaż parę chwil dla siebie. Jeśli znasz niezawodne sposoby chętnie je poznam. Przetestuję z przyjemnością razem z Patką. I dam Ci znać jak się u nas sprawdziły :)







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz