Strony

poniedziałek, 12 listopada 2018



JEDNA CHWILA WYSTARCZYŁA I ....ALE KIEDYŚ BĘDZIE DOBRZE



Byłam pełna energii, mega podekscytowana. Być może wyda Ci się to dziwne, ale już dano nie czułam się tak fantastycznie. Miałam poczucie, że mogę góry przenosić. Nie mam w zwyczaju snuć planów, ponieważ z doświadczenia wiem, że nic z tego nie wychodzi, ale tym razem postanowiłam uwierzyć, że wszystko będzie dobrze i zaplanować jeden dzień. Kurwa, to miał być tylko JEDEN dzień z reszty mojego życia, dodam ...długiego życia. W planach miałam zakupy ...stacjonarne i online, obiad na mieście, spacer, tym bardziej, że za oknem Polska złota jesień. A reszta miała przyjść zupełnie spontanicznie.

No dobra, pewnie zastanawiasz się skąd takie plany.?

Tak miały wyglądać moje 40ste urodziny =D To miał być mój dzień. Tylko dla mnie. Po raz pierwszy odkąd zostałam mamą, czyli ponad 5 lat temu, postawiłam na zdrowy egoizm i pomyśleć w ten dzień tylko o sobie. Uwierzyłam, że życie zaczyna się po czterdziestce. Że przede mną nowy, lepszy rozdział, a może nawet początek życia. W najmniejszym stopniu, najczarniejszych myślach, nie przyszło mi do głowy, że moje stare, nowe życie może się tak potoczyć.

Dwa dni przed planowanym świętowaniem, wracałam od znajomych do domu. W planach miałam jeszcze odebranie Patrycji z przedszkola. Do przedszkola jednak nie dotarłam. Wysiadłam z autobusu, skierowałam się w kierunku przejścia dla pieszych. Upewniłam się, że auta z jednej jak i zdrugiej strony zatrzymały się, żebym mogła przejść, weszłam na pasy. I wtedy stało się, Ominęłam auto, które mnie przepuszczało i moim oczom ukazał się samochód, którego nie powinno w tym czasie tam być. Jednocześnie w tej samej chwili poczułam uderzenie. Widziałam, że człowiek siedzący za kierownicą coś mówi, a po chwili poczułam ogromny ból nogi, a ściślej pisząc kolana. Po chwili kierowca, który się "na mnie" zatrzymał, otworzył drzwi, pytając czy coś mi się stało. Poinformowałam faceta, że uderzył mnie w nogę. Pan spytał czy dam radę wsiąść do jego samochodu. Niestety nie było to możliwe. Ból kolana był tak silny, że nawet najmniejszy róch powodował, że do oczu napływały łzy. Jakiś mężczyzna z auta po przeciwnej stronie ulicy, podszedł do mnie, razem z panem od "uderzenia" i pomogli mi wsiąść do auta na którym prawie usiadłam parę chwil wcześniej.

Facet od wypadku, zjechał w boczną uliczkę, spanikowany jak jasna cholera. Zadzwonił na 112 by wezwać pogotowie. Połączyło go jednak najpierw z policją, której wytłumaczył co się stało, potem został przełączony do pogotowia. W oczekiwaniu na jednych i drugich, pan próbował się tłumaczyć, że mnie nie widział, że zmęczony po pracy, i że bla bla bla. Nosz do kurwy nędzy jak mnie mógł widzieć skoro przechodziłam przez ulicę na wysokości auta, które mnie przepuszczało. A poza tym po jaki czort ominął pojazd, który zatrzymał się przed przejściem dla pieszych. Przecież wiadomo, że skoro się zatrzymuje w takim miejscu to nie dla widzi mi się, a po to żeby przepuścić pieszego. Jednym słowem pan kierowca był posrany po same kostki. Po parunastu minutach przyjechało pogotowie, a po następnych paru minutach dotarła policja. Chcieli mnie przesłuchać, ale byłam już w karetce, więc sobie darowali. W karetce została mi usztywniona noga i po kilku nie udanych próbach podania mi środka przeciwbólowego drogą dożylną, podano mi go domięśniowo. Ale uwierz mi albo ból był tak silny, albo lek przeciwbólowy był słaby bo wielkiej ulgi nie poczułam, nie żeby nie przestało boleć, trochę pomogło, ale szału nie było.

Po przewiezieniu mnie na izbę przyjęć, zrobiono mi rtg nogi. Miało skończyć się na szynie gipsowej. Ale po ok godzinie przyszła pani doktor z kolegą lekarzem i postanowili, że będę miało tomografię kolana. I to wzbudziło mój niepokój. Bo skoro złamania nie ma, ma być tylko szyna gipsowa, to w jakim celu ten tomograf.? Jak by tego było mało, po kolejnych kilkunastu minutach zabrano mi na usg brzucha. Po wszystkich tych badaniach, znowu przyszło mi odczekać dłuższy czas zanim ktoś z personelu do mnie przyszedł. Ale jak już pani doktor do mnie dotarła, miała dla mnie takiego niusa, że zwaliło mnie kompletnie. Lekarka poinformowała mnie, że co prawda w rtg nie było widać złamania, ale podejrzewali, że coś może być na rzeczy i stąd ten tomograf, który potwierdził złamanie trzech kości i zmiażdżenie jednej. I to kwalifikuje mnie do operacji, jeśli chcę jeszcze normalnie chodzić to powinnam się na nią zgodzić. Byłam w jeszcze większym szoku niż jak po samym wypadku.

Zalałam się łzami, dosłownie. W głowie miałam tylko jedną myśl. Co będzie z Patrycją, w czasie kiedy ja będę w szpitalu. I jak ona się odnajdzie w tej sytuacji, Przecież to dopiero 5 letnia dziewczynka. Tym bardziej, że od kąt się urodziła, jesteśmy tylko we dwie i nigdy się ze mną na tak długo nie rozstawała. Na szczęście udało mi się znaleźć dla niej opiekę na ten czas.

Zapowiadało się na długi pobyt w szpitalu, tym bardziej, że już na samym początku poinformowano mnie, że jestem szósta w kolejce do operacji, nie licząc oczywiście nagłych przypadków. Przez dwa dni, leżałam sobie grzecznie w łóżeczku, na lekach przeciwbólowych, czekając na swoją kolej.

Nadszedł wreszcie ten dzień. Przyszedł lekarz, poinformował, jak to będzie wyglądało, co będzie robione i jak. Pozostało mi tylko czekać na swoją kolej. Na czczo od 10 rano, nie było lekko, uwierz mi na słowo. Tym bardziej, że ja jestem z tych lubiących jeść ...nawet bardzo.

Operacja miała być o 18tej. O 22ej przyszedł lekarz i powiedział mi, że przyjdzie do mnie za godz i powie czy "wezmą" mnie jeszcze dziś czy następnego dnia. Mieli nagły przypadek. Przywieźli kogoś komu odcięło obie ręce, więc jakby ten ktoś miał pierwszeństwo. Zresztą wcale mnie to nie zdziwiło, że przeszłam na koniec kolejki. Lekarz się jednak nie pojawił, a moja kolej przyszła dnia następnego o 10tej rano. Urodziny na bloku operacyjnym ...nawet moja wyobraźnia nie była w stanie tego ogarnąć.

Trzy godziny później było już po wszystkim. Czekała na mnie sala pooperacyjna i odpoczynek. I tak to trwało, przez 3 dni. W trzeciej dobie po operacji, byłam pionizowana, mogłam wreszcie usiąść, co było dla mnie błogosławieństwem, bo bałam się, że odleżyny dadzą o sobie znać.

Kolejnego dnia, była nauka chodzenia o kulach i z balkonikiem, oraz ćwiczenia na szynie. Tego samego dnia miałam iść do domu, ale tak bardzo chcieli się mnie pozbyć, że przedobrzyli z nauką chodzenia. Dostałam zawrotów głowy, spadło mi ciśnienie. Dożywili mnie elektrolitami i postanowili mnie zostawić jeszcze jeden dzień.

Po tygodniowym pobycie w szpitalu, wróciłam do swojego M2. Jeden z najszczęśliwszych dni w życiu. Miałam przy sobie moją pierworodną, która nie odchodziła ode mnie nawet na krok. Psa, który podskakiwał do sufitu z radości na mój widok. I tylko jedno pytanie kołatało mi w głowie.
JAK JA SOBIE PORADZĘ.?
Ale to już inny temat. Tak naprawdę tematów wynikających z tej historii jest wiele ...tak więc do zobaczenia na blogu.

Tak już zupełnie na koniec, jeśli jesteś kierowcą, ...zwolnij tam gdzie trzeba, Sygnalizacja świetlna, znaki STOP i noga z gazu ...to wszystko jest po coś ... jadąc kilka minut dłużej niczego nie tracisz, a możesz wiele zyskać. ZDROWIE jest bezcenne, pamiętaj o tym !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz